sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 1

-Halo?
-Hej Lucy! - usłyszałam w słuchawce piskliwy głos Jade. - Masz ochotę na jakieś zakupy?
-Nie jestem w nastroju na latanie po sklepach.
-Błagam cię! Minęły już trzy tygodnie od śmierci Danielle, otrząśnij się. Wróć do rzeczywistości!
-Myślisz że to proste?
-Skarbie, zamierzasz do końca żyć śmiercią Dan?
-Masz rację, ale..- przyjaciółka przerwała mi w pół zdania.
-Pewnie, że mam! To co, za dwadzieścia minut przed galerią?
-Ok.
-Super! Do zobaczenia! - krzyknęła w słuchawkę na pożegnanie.

Już dawno nie wychodziłam z domu, siedziałam w jednym miejscu czekając na telefon od policji. Nadal nie znaleźli sprawcy śmierci mojej siostry.

Stanęłam przed lustrem. Podkrążone i zaczerwienione od płaczu oczy, zniszczone włosy.
-Nie sądziłam, że jest aż tak źle..- szepnęłam.
Upięłam włosy w wysoki kucyk, podkręciłam rzęsy i pomalowałam usta błyszczykiem. Założyłam zwykły, biały t-shirt z napisami, bordowe spodnie, jeansową kamizelkę i czarne trampki.
Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze , wydawało się być ok. Przekręciłam klucz w zamku i wyszłam w stronę galerii. Nie mogłam sobie dziś pozwolić na zbyt wiele, odkąd Dan tu nie ma, jedyne pieniądze jakie mam, to te które przysyłają mi ciotki, a i tak nie było tego wiele. Ledwo starczało na opłacenie rachunków.

Byłam kilka metrów przed galerią, z daleka widziałam Jade, nie była sama.
-Hej Lucy! - zawołała.
Zmierzyłam przyjaciółkę wzrokiem.
-Co ona tu robi? - zapytałam patrząc na Skyler.

Skyler była wysoką blondynką. Była szczupła, i według większości facetów "gorąca". Nienawidziłam jej. W liceum, non stop się ze mnie nabijała. Znalazła sobie "kozła ofiarnego", tak na prawdę nikt nie wiedział dlaczego właśnie ja. Była jedną z popularniejszych dziewczyn w szkole. Nie trudno jest być popularnym, gdy pieprzy się z każdym chłopakiem w szkole.

-Zaprosiłam ją, bądź miła..- powiedziała Jade.
Znów spojrzałam na obie dziewczyny, po czym weszłam do pierwszego sklepu przy wejściu do galerii.
Jade pobiegła przeglądać okulary, za to ja sukienki.
Jedna z nich szczególnie zwróciła moją uwagę. Byłą cała z koronki, w kremowym kolorze, sięgała do kolan i nie miała pleców. Była piękna.
Spojrzałam na cenę, 50 euro.
-Cholera - powiedziałam pod nosem.
-Jeśli chcesz, mogę ci pożyczyć..- usłyszałam za sobą głos Skyler.
-Dzięki, nie potrzebuję pieniędzy od dziwki.
-Może i dziwki, ale mnie, słoneczko, stać na to.
Nim się obejrzałam, dziewczyna wyrwała mi z rąk sukienkę i pognała do przymierzalni. Bezczelna.

Po dwóch godzinach chodzenia za dziewczynami, i powtarzania Jade "Całkiem ładna","Nie, nie masz w tej sukience większego tyłka","Ta bluzka idealnie pasuje do podeszwy twoich butów!", zrobiłyśmy się głodne.
Chciałam wrócić i zjeść coś w domu, niestety Jade nalegała.
Weszłyśmy do baru sałatkowego, wydawało mi się, że tam można zjeść całkiem tanio, ale gdy zobaczyłam menu, zastanawiałam się jak można brać od ludzi tyle pieniędzy, za jakąś cholerną sałatę?!
Starałam się udawać przed dziewczynami że nie jestem głodna, ale głośne burczenie mojego brzucha wcale nie pomagało.
-Na pewno nic nie chcesz? - spytała Jade.
-Mhm. - pokiwałam głową.
-No dobra, zaraz wracam. - powiedziała wstając od stolika.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, aż ona, postanowiła ją przerwać.
-Czyżby ktoś tu nie miał pieniędzy?
Zignorowałam to pytanie.
-Przestań. Więc, potrzebujesz pracy, tak?
-Co ci do tego? - odwróciłam głowę w jej stronę.
-Mogę ci pomóc.
-Nie potrzebuję pomocy, a zwłaszcza twojej.
-Chciałam ci tylko pomóc.
Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam odtrącając dziewczynę.
-Jak? - zapytałam.
Blondynka wyraźnie nie wiedziała o czym mówię.
-Jak możesz mi pomóc? - powtórzyłam.
-W naszym klubie, zwolniło się miejsce dla jednej dziewczyny..
-I jak ty to sobie wyobrażasz?
-O co ci chodzi? To zwykła praca, jak każda inna.
-Dzięki, ale nie skorzystam z oferty.
-Masz tutaj mój numer, zadzwoń gdy zmądrzejesz. - powiedziała podsuwając mi karteczkę z rządkiem cyfr.
-Raczej mi się to nie przyda. - powiedziałam odsuwając kartkę od siebie.
-Nalegam.
Zabrałam karteczkę ze stolika i wrzuciłam do torebki, aby dziewczyna dała mi spokój.
-Powiedz Jade, że źle się poczułam. Wracam do domu.

________________________________________________________
Bardzo dziękuję wam za wszystkie komentarze pod prologiem! Wow!
Nie sądziłam że aż tak wam się spodoba! Jest mi cholernie miło :)
Mam nadzieję że ten rozdział również wam się spodoba, i będzie jeeszcze więcej komentarzy :)
+ małe info
Jeśli chcesz być informowany,wpisz się w zakładce "informowani",nie pod postem!
+mała prośba
Jeśli ff wam się podoba,możecie je komuś polecić haha,blog jest nowy i potrzebuje jakiegoś tam rozgłosu, będzie mi bardzo miło :)
To tyle, do następnego! :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Prolog

-Długo jeszcze?-krzyknęłam zniecierpliwiona opierając się o ścianę.
-Moment..-usłyszałam zza drzwi.
-Kurwa Dan, siedzisz już pół godziny w tej cholernej łazience!
-Słonko, bez stresu.- powiedziała Dan wychodząc z łazienki.
Wyglądała lepiej niż zwykle. Miała na sobie obcisłą, czarną sukienkę i czerwone szpilki, w tym samym kolorze, co jej piękne, pełne usta.
-Dokąd idziesz?
-Wychodzę -powiedziała uśmiechnięta.
-Tyle widzę..
-Wychodzę ze znajomymi..-powiedziała poprawiając usta szminką.
-Gdzie?
-Przesłuchanie prowadzisz? Do pub'u, będę koło 2, nie czekaj na mnie.
-Nie zamierzam. -Dan uśmiechnęła się i pokierowała w stronę wyjścia- nie zapomniałaś czegoś? -zapytałam.
-A mianowicie? -odwróciła się.
-Łap! -powiedziałam rzucając jej klucze od naszego mieszkania.
-Na razie młoda. -rzuciła pośpiesznie wybiegając z mieszkania.

Gdy tylko Danielle wyszła, rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach, wszędzie durne talk-show, wiadomości lub seriale z lat '60-tych

-Wolę umrzeć niż oglądać to gówno. -powiedziałam pod nosem.
Odrzuciłam pilot na dywan i spojrzałam na zegar. Dochodziła 22, co oznacza że Jade jest już w domu. Sięgnęłam po telefon i wybrałam jej numer.
-Abonent czasowo niedostępny..
Cholera -zaklęłam w myślach.
Jedyne co mogłam w tej sytuacji zrobić, to iść spać.
Szłam do pokoju, potykając się o rzeczy rozrzucone po całej podłodze.
Ściągnęłam swój 'domowy' dres zostawiając go na podłodze przy krześle.
Ułożyłam się wygodnie pod kołdrą. Przez chwilę przeglądałam twitter'a w komórce, aż w końcu mnie zmogło.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. W nocy wydawał się o wiele głośniejszy, zegar wskazywał godzinę 3.56.

Zwlokłam się z łóżka, zarzuciłam szlafrok. Po drodze do drzwi, rozglądałam się po całym mieszkaniu.
Otworzyłam drzwi, przyznam,że tego się nie spodziewałam.
-Lucy Flynn?
Dwójka policjantów stała przed moimi drzwiami.
-Tak.
-Jesteś siostrą Danielle Flynn?
-Tak, o co chodzi?
-Twoja siostra nie żyje.